jak zrobić dopalacze własnej roboty

Szklarnia własnej roboty – podsumowanie. Budowa szklarni przydomowej cieszy się dużą popularnością. Szklarnia własnej roboty to dla Ciebie powód do dumy, a także okazja do hodowli wymagających ciepła i kontrolowanych warunków warzyw, owoców czy ziół. Szklarnia ogrodowa może powstać z różnych materiałów. Pinpointer własnej roboty. Jest zrobiony na podstawie schematu dostępnego na tej stronie: http://www.elektroda.pl/rtvforum/topic1753390.html?sid=1cde5ef3fdf Kucharze pierniki domowej roboty - pierniki domowej roboty (0) Nie znaleziono użytkowników spełniających kryteria wyszukiwania. Artykuły pierniki domowej roboty - pierniki domowej roboty (2513) Informacje Ciemne pieczywo domowej roboty. Nie od dziś wiadomo, że ciemne pieczywo należy do najzdrowszych i najbardziej wartościowych. Jak je zrobić w zaciszu własnej kuchni? Gdy staną się one już całkiem płynne, pozwól im ostygnąć do temperatury pokojowej. Dodaj teraz olejek lawendowy i zmiksuj całość dokładnie blenderem przez kilka minut. Po dokładnym wymieszaniu składników przelej tak uzyskaną mieszaninę do słoika. Twój domowej roboty krem do rąk jest teraz już gotowy do użycia. Sie Sucht Ihn Für Gemeinsame Unternehmungen. Grzyby psylocybinowe. Fot. George Hodan/ CC0 Osoby, które używają psychodelików, twierdzą, że podczas doświadczenia psychodelicznego ich emocje są zintensyfikowane i mniej ograniczone. Postrzegają je jako narzędzia, które niejako „rozluźnia” sposób działania mózgu i umysłu, pozwalając dotrzeć do niedostępnych na co dzień aspektów świadomości – mówi dr hab. Michał Bola, autor pierwszego badania użytkowników psychodelików w Polsce. Maciej Lorenc: Jakim zagadnieniom poświęca pan najwięcej uwagi w swojej pracy badawczej i skąd u pana zainteresowanie psychodelikami? Michał Bola: Na co dzień w Pracowni Obrazowania Mózgu skupiam się głównie na badaniu neuronalnych mechanizmów leżących u podstaw zjawiska świadomości. Interesuje mnie także tematyka podprogowego przetwarzania bodźców, czyli tego, co mózg może robić na poziomie nieświadomym. Większość naszych projektów opiera się na obserwowaniu reakcji na określone bodźce percepcyjne i badaniu aktywności mózgu za pomocą takich technik jak elektroencefalografia (EEG) czy funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). Psychodelikami zacząłem interesować się naukowo kilka lat temu, ponieważ substancje z tej grupy znacząco zmieniają naszą świadomość i uważam, że mogą pomóc w zrozumieniu mechanizmów jej działania. Jednocześnie interesuje mnie potencjał psychodelików do pozytywnego wpływu na organizm i psychikę, także w obszarze zaburzeń psychicznych. W jaki sposób psychodeliki wpływają na emocje? Wpływ psychodelików na emocje nie jest jednoznaczny. Z jednej strony ich użytkownicy twierdzą, że podczas doświadczenia psychodelicznego ich emocje są zintensyfikowane i mniej ograniczone. Ten efekt jest zgodny z postrzeganiem ich jako narzędzia, które niejako „rozluźnia” sposób działania mózgu i umysłu, pozwalając dotrzeć do niedostępnych na co dzień aspektów świadomości, co może się wiązać z ich potencjałem terapeutycznym. Z drugiej jednak strony mamy badania prowadzone między innymi przez grupę prof. Franza Vollenveidera z Zurychu pokazujące, że mózgi osób pod wpływem psychodelików w mniejszym stopniu reagują na negatywnie nacechowane bodźce, czyli mniej się pobudzają podczas ich odbierania i przetwarzania. W naszym zespole naukowym mamy więc hipotezę, że odczuwanie emocji podczas doświadczenia psychodelicznego można porównać do stanu medytacji – z jednej strony emocje mogą być bardzo silne, ale z drugiej nie jesteśmy w nie tak bezpośrednio zaangażowani, a raczej obserwujemy, jak pojawiają się i znikają. Stworzył syntetyczny substytut alkoholu. O narkotykach opowiada bez paniki czytaj także W waszym projekcie zbieraliście informacje o bardziej długofalowym wpływie psychodelików na emocje, a także samoświadomość. Na dodatek badaliście przyjmowanie psychodelików w tzw. naturalistycznym otoczeniu. Zacznijmy może od wyjaśnienia, czym jest naturalistyczne otoczenie? To zasadniczo zażywaniem ich „na własną rękę” – czyli w domu, na łonie natury, na imprezie lub w innym dogodnym miejscu. Czym innym jest natomiast zażywanie psychodelików w gabinecie terapeutycznym albo w laboratorium badawczym podczas badań podstawowych lub klinicznych. Są to sztucznie wytworzone warunki, które pozwalają zebrać bardziej precyzyjne dane i skuteczniej manipulować zmiennymi, ale użytkownicy psychodelików przeważnie przyjmują je w zupełnie innych sytuacjach. Według mnie badania kliniczne, które sprawdzają wpływ psychodelików w kontrolowanych warunkach, i badania sondażowe, które dotyczą zażywania w warunkach naturalistycznych, to dwa komplementarne podejścia, z których każde ma swoje wady i zalety. W naszym projekcie zebraliśmy ponad 3500 ankiet, za pomocą których otrzymaliśmy między innymi informacje o podstawowych zmiennych demograficznych, praktyce medytacyjnej i wzorcach zażywania różnych środków psychoaktywnych, zwłaszcza częstotliwości przyjmowania psychodelików. Oprócz tego przy pomocy wystandaryzowanych kwestionariuszy psychologicznych mierzyliśmy takie zmienne jak samoświadomość czy reaktywność emocjonalna. I jakie zmiany w reaktywności emocjonalnej zaobserwowaliście? Reaktywność emocjonalna może być rozumiana jako siła reakcji emocjonalnej na bodźce i oddziaływania z zewnątrz. Z zebranych przez nas danych wynika, że ludzie z większą liczbą doświadczeń psychodelicznych i osoby medytujące cechują się silniejszą pozytywną, a słabszą negatywną reaktywnością emocjonalną, co jest w zgodzie ze wspomnianymi wcześniej wynikami badań nad aktywnością mózgu. Odwrotny wzorzec, czyli silniejsza negatywna, a słabsza pozytywna reaktywność emocjonalna, był natomiast wyraźnie powiązany z używaniem alkoholu i leków opioidowych. Ayahuasca to szansa, żeby z większym szacunkiem i uwagą potraktować rdzenne kultury czytaj także A jak to wygląda w przypadku drugiego badanego przez was zagadnienia, czyli samoświadomości? Samoświadomość sama w sobie jest trudna do zdefiniowania, ale próbowaliśmy przyjrzeć się różnym psychologicznym konstruktom, które są z nią powiązane. Pozytywnym aspektem jest na przykład autorefleksyjność rozumiana jako umiejętność obserwowania własnego wnętrza w nieoceniający sposób. Natomiast negatywnym aspektem samoświadomości jest ruminacja, czyli uporczywe, krytyczne myśli na temat siebie. Podobnie jak w przypadku reaktywności emocjonalnej, używanie psychodelików i praktykowanie medytacji były powiązane z bardziej pozytywnym wzorcem samoświadomości, a używanie alkoholu z bardziej negatywnym. Przyglądaliście się również wpływowi subiektywnych doświadczeń psychodelicznych, którym towarzyszy stan opisywany jako „przeżycie mistyczne” albo „rozpad ego”. Wielu współczesnych badaczy psychodelików twierdzi, że nawet jedno takie doświadczenie może wywołać pozytywne długofalowe zmiany w psychice, ale wasze wyniki sugerują, że liczba i częstotliwość tego rodzaju sesji również ma znaczenie. Długofalowe zmiany wywoływane przez psychodeliki wydają się wynikać nie tyle z działania samej substancji na poziomie biochemicznym w mózgu, ile raczej z jakości subiektywnego doświadczenia. W naszym badaniu pytaliśmy o siłę tych stanów „rozmycia ego”, ale również o bardziej obiektywne aspekty przyjmowania tych substancji, czyli o wysokość dawek czy liczbę sesji w ciągu ostatniego roku oraz całego życia. Nasze analizy wykazały, że doświadczenia „rozmycia ego” były tak zwanym mediatorem, czyli pośredniczyły w efektach pomiędzy zażywaniem psychodelików a badanymi konstruktami psychologicznymi. Psychoterapia z użyciem MDMA. Jak to działa? czytaj także Czyli z przeprowadzonego przez was badania wyłania się bardzo pozytywny obraz użytkowników psychodelików? Zaobserwowany przez nas ogólny wzorzec w reaktywności emocjonalnej i samoświadomości rzeczywiście wydaje się bardzo pozytywny i powinien być powiązany z lepszym samopoczuciem i wyższą jakością życia. Ale oczywiście mówimy tutaj o zależności statystycznej, a nie uniwersalnym efekcie występującym u każdego użytkownika. Warto także podkreślić, że doświadczenia wywoływane przez psychodeliki bywają nieprzewidywalne i zależne od nastawienia i otoczenia danej osoby, zwłaszcza jej intencji i przygotowania do sesji. Należy także pamiętać, że minusem badań sondażowych takich jak nasze jest pewnego rodzaju „autoselekcja” respondentów polegająca na tym, że po negatywnych doświadczeniach z psychodelikami ludzie mogą być mniej skłonni do dalszego eksperymentowania z tymi substancjami, a także mieć mniejszą motywację do wypełniania tego typu ankiet. Nasze podejście badawcze pozwoliło zebrać informacje o korelacjach pomiędzy zażywaniem psychodelików a reaktywnością emocjonalną i samoświadomością, ale nie możemy jednoznacznie wnioskować o związkach przyczynowo-skutkowych. Nie możemy więc definitywnie wykluczyć, że po prostu osoby o bardziej pozytywnej reaktywności emocjonalnej albo większej samoświadomości są bardziej skłonne do przyjmowania psychodelików i częściej po nie sięgają. Renesans psychodeliczny. Jak to się robi w Czechach? czytaj także Kolejnym etapem waszego badania będzie uwzględnienie danych na temat wpływu psychodelików na mózg. Co obecnie wiemy na ten temat? Badania nad wpływem psychodelików na mózg są prowadzone od niedawna i wciąż niewiele wiemy o tym obszarze. Ogólnie badania nad mózgiem i świadomością rozkwitły w latach 90. ubiegłego wieku za sprawą nowych technik, takich jak funkcjonalny rezonans magnetyczny. Mózg jest jednak niezwykle złożonym organem i wciąż słabo rozumiemy mechanizmy jego funkcjonowania. Na razie w neuronauce robimy wiele eksperymentów i zbieramy dużo ciekawych danych, ale nadal nie stworzyliśmy ogólnej teorii integrującej te wszystkie obserwacje i jednoznacznie wyjaśniającej działanie układu nerwowego, czyli powszechnie uznawanego paradygmatu. Jedną z ważnych teorii jest teoria kodowania predykcyjnego, która zakłada, że dane percepcyjne są interpretowane w kontekście pewnego rodzaju przewidywań opartych na naszych wcześniejszych doświadczeniach i wewnętrznych modelach rzeczywistości. Obraz świata nie jest więc stuprocentowym odwzorowaniem informacji z zewnątrz, lecz jest w dużej mierze kształtowany przez naszą dotychczasową wiedzę na jego temat. Ten sposób myślenia był niejako punktem wyjścia dla hipotez dra Robina Carharta-Harrisa, który stworzył najbardziej rozpowszechnioną teorię dotyczącą wpływu psychodelików na mózg i stwierdził, że pod wpływem tych substancji dochodzi do dezintegracji sieci mózgowej odpowiedzialnej za nasze poczucie „ja” i poluzowania głęboko zakorzenionych wyobrażeń na temat własnej osoby i świata, przez co łatwiej jest je zrewidować i zmienić. Według niego aktywność mózgu i sposób działania umysłu stają się wtedy mniej uporządkowane, a bardziej „entropiczne”. Może to pomagać w uwalnianiu się od sztywnych negatywnych przekonań, a przez to w leczeniu depresji i wielu innych dolegliwości. Weterani leczą stres pourazowy ayahuaską czytaj także Jakie dane neuronaukowe zbieracie obecnie w ramach waszego projektu? Spośród naszych respondentów zaprosiliśmy do laboratorium kilkadziesiąt osób, które mają za sobą wiele doświadczeń z psychodelikami, a także grupę kontrolną złożoną z kilkudziesięciu osób, które nigdy ich nie przyjmowały. Mierzyliśmy aktywność ich mózgów związaną między innymi z przetwarzaniem emocji. Obecnie analizujemy dane zebrane za pomocą EEG, a na kolejnym etapie użyjemy również fRMI, aby przyjrzeć się sieciom mózgowym. Wasz projekt jest zasadniczo pierwszym dużym badaniem polskich użytkowników psychodelików. Czy ma pan jakieś ogólne obserwacje na temat tych osób? Badania laboratoryjne prowadziliśmy w Warszawie i Krakowie, a uczestnicy naszego projektu to głównie ludzie młodzi i wykształceni. Większość osób, które poznaliśmy, była bardzo zmotywowana do wzięcia udziału w badaniu i jednocześnie bardzo ciekawa tematyki badania, hipotez czy technik, których używamy. Wielu użytkowników psychodelików jest jednocześnie bardzo zainteresowanych wiedzą naukową na ich temat. Przy tej okazji chciałbym w imieniu całego zespołu bardzo serdecznie podziękować wszystkim osobom, które poświęciły swój czas i wzięły udział w naszym badaniu. Amerykańscy naukowcy zapowiadają nową erę badań nad psychodelikami czytaj także Wasz projekt został sfinansowany przez Narodowe Centrum Nauki (NCN), a więc z państwowych pieniędzy. Czy polskie agencje grantowe patrzą przychylnie na tematykę badań nad psychodelikami? Z jednej strony kieruję projektami finansowanymi przez NCN, a z drugiej przy różnych okazjach współpracowałem z nim przy ocenie wniosków grantowych jako ekspert. Ogólnie mam o NCN bardzo pozytywną opinię i uważam, że jest to jednostka względnie niezależna od nacisków politycznych, więc projekty są oceniane pod kątem wartości merytorycznej, a ich ewentualna kontrowersyjność ma niewielkie znaczenie. Liczymy więc, że w najbliższym czasie będą w Polsce finansowane i realizowane kolejne projekty dotyczące psychodelików. Nasz zespół przygotowuje obecnie drugie badania ankietowe, które prawdopodobnie rozpoczniemy pod koniec roku. Zachęcamy więc do udziału i obserwowania działalności Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, które będzie informować o badaniu. *** dr hab. Michał Bola – adiunkt w Pracowni Obrazowania Mózgu Instytutu Nenckiego PAN. Ukończył psychologię na Uniwersytecie SWPS (2011), doktorat obronił na Uniwersytecie w Magdeburgu (2015), a habilitację uzyskał w Instytucie Nenckiego (2021). Laureat stypendium FNP Start i Stypendium dla Wybitnych Młodych Naukowców MNiSW. Prowadzi interdyscyplinarne badania dotyczące zjawiska świadomości. Jeden z kierowanych przez niego projektów dotyczy psychologicznych i neuronalnych efektów zażywania psychodelików. Współtworzył pierwsze duże badanie dotyczące polskich użytkowników psychodelików, którego wyniki ukazały się niedawno w „Journal of Psychopharmacology”. Lody to chyba ulubiony przysmak nie tylko dzieci. Uwielbiamy je jeść, kochamy ich smak, wypełniamy nimi nasze codzienne menu. Pyszne lody dla ochłody to dodatek, który kochają wszyscy. Niestety, ale te dostępne w sklepach pełne są dodatkowego cukru, barwników i ulepszaczy, co sprawia, że to co dobre, niestety nie oznacza zdrowe. Robiąc zaś lody domowej roboty, można postawić na produkty, które łączyć będą w sobie niezwykły smak i zapach, ochłodę w upalne dni, a do tego ogrom zdrowia w każdej serwowanej porcji. Wystarczą zdrowe, ekologiczne produkty, odpowiednie akcesoria do lodów i dodatki, z którymi i robienie i kosztowanie lodów, okaże się być prawdziwą przyjemnością. Jak więc takie lody przygotować? Co trzeba posiadać, aby móc je wykonać samodzielnie? I oczywiście, czy przepis jest tak prosty, że każdy może je zrobić sam? Lody to najprostsza do wykonania rzecz w naszej kuchennej przestrzeni. Wystarczy kilka minut, by już chłodziły się one w zamrażalniku. A kiedy je wyjmujemy, możemy zabrać je ze sobą na wycieczkę, wykorzystując w tym celu lodówkę turystyczną, która długo pozwala utrzymać chłód. można także i postawić na desery lodowe w ogrodowej przestrzeni, jednak należy jednak wówczas pamiętać o osłonkach na żywność, aby móc zapobiec siadaniu na jedzenie much i innych owadów. Jakie produkty są niezbędne do wykonania lodów? Okres owoców sezonowych w pełni, dlatego też jak najbardziej warto wykorzystać ich możliwości. Owoce to mnóstwo witamin, a do tego ogrom słodkości w zdrowym wydaniu. Można postawić na ulubione przez wszystkich truskawki, można wybrać maliny, jagody, borówki czy czereśnie. W zależności od tego, jakie owoce są naszymi ulubionymi, także też możemy wykorzystać. Z pewnością w każdej kuchni mieści się wypełniony po brzegi koszyk na owoce, prawda? Wybieramy więc z niego te, które chcemy wykorzystać. Na durszlak wsypujemy owoce, dokładnie je myjemy, a następnie przesypujemy do miski, krojąc na mniejsze kawałki. To stanowi podstawę, by móc przystąpić już do stworzenia niezwykle smacznych lodów. Jedni wykorzystują wagę kuchenną 5 kg na przykład z miską, w którą od razu można wrzucić niezbędne produkty, inni sięgają po przepis w stylu ,,na oko”. Zarówno w jednym, jak również i w drugim wydaniu, lody na pewno będą smaczne, stanowiąc prawdziwą rozkosz dla podniebienia. Przepis na lody Aby uzyskać pyszne, zdrowe i kolorowe lody, wystarczy skorzystać z jednego z dostępnych przepisów, w zależności od tego, jaki rodzaj lodów chcemy uzyskać. sorbety Wystarczy tylko zblendować ręcznym blenderem owoce, aby uzyskać sorbet. Są idealne do ugaszenia pragnienia, niezbyt słodkie, lekkie i naprawdę pyszne. lody śmietankowe Można zrobić klasyczne lody śmietankowe, a wtedy wystarczy wykorzystać 200ml śmietanki i cukier. Do garnka należy wlać 100ml śmietanki i dodać cukier. Następnie należy to zagotować i po ściągnięciu z gazu, dodać drugą część śmietanki, wszystko dokładnie mieszając. Całość należy umieścić w pojemniku, by już po zamrożeniu, delektować się ich niezwykłym smakiem. To wszystko. lody czekoladowe Oczywiście trudno byłoby przejść obojętnie obok lodów czekoladowych, prawda? Tutaj należy wykorzystać śmietankę 36% - 300ml, mleko 2% - 250ml, 7 łyżek cukru, tabliczkę gorzkiej czekolady i ¾ tabliczki mlecznej czekolady. Aby z tego połączenia wyszły nam pyszne lody czekoladowe, należy zagotować połowę śmietanki z cukrem. Po wyjęciu z gazu, trzeba wlać pozostałą część śmietanki i mleko. Wszystko razem wymieszać i doprowadzić do wrzenia. Dodać czekoladę, aż do rozpuszczenia. Następnie można wykorzystać maszynkę do lodów lub dokładnie całość wymieszać samodzielnie, zamrozić, wyjąć, zblendować całość, ponownie zamrozić, wyjąć i zblendować. Choć przy takich lodach jest nieco pracy, to ich smak rekompensuje wszystko. Robiąc lody domowej produkcji, warto także posiadać akcesoria, dzięki którym robienie ich czy serwowanie, nie będzie stanowiło absolutnie żadnego problemu. Na pewno niezwykle ciekawą opcją jest maszynka do robienia lodów producenta Tescoma Della Casa z którą ich przygotowanie nie będzie żadnym kłopotem, dla największego nawet laika. Jest ona prosta w obsłudze, niezawodna w działaniu, skuteczna w przygotowywaniu tych zimnych pyszności. Warto także zaopatrzyć się w foremki do lodów, jak również i wybrać profesjonalną łyżkę do lodów, z którą ich nakładanie będzie proste, szybkie i niebywale efektowne. Lody w różnej formie Lody można serwować w różnej formie i postaci. Najbardziej nam znane, to lody na patyku, które nie wymagają większego przygotowania. Wystarczy wlać masę do foremki z patyczkiem, zamrozić i gotowe. W przypadku zaś stworzenia deserów, można wykorzystać salaterki, jak również i inną część zastawy, by samodzielnie wykonać smaczne, kolorowe desery, zapraszając do naszego ogrodu gości. Kubki porcelanowe, dzbanek do herbaty czy też kawy. Do tego efektowne salaterki, sztućce, a to wszystko w roli głównej z pysznymi lodami własnej produkcji. Czy można więc chcieć czegoś więcej? Lato to czas, gdy możemy sobie pozwolić na nie zdecydowanie częściej i w tym właśnie okresie, one szczególnie też smakują. Wybierajmy te domowej roboty, bo nie dość, że są pyszne, to jeszcze dużo bardziej zdrowe. Poniedziałek, 11 czerwca 2018 (08:00) ​"Rozpoznanie, że nasze dziecko mogło zażywać dopalacze jest trudne, bo objawy łatwo można pomylić z innym problemem. Do charakterystycznych sygnałów należą czerwone, przekrwione oczy, wysuszone śluzówki, chroniczny katar, krwawienie z nosa, spanie nieadekwatnie długo do aktywności życiowej, ale też wycofywanie się z kontaktów towarzyskich. Bądźmy jednak ostrożni, bo te objawy mogą świadczyć równie dobrze o chorobie takiej jak cukrzyca albo o nieszczęśliwej miłości w szkole. Podstawa, żeby dobrze zdiagnozować problem to dobry kontakt z dzieckiem" - wymienia Maria Banaszak, specjalistka terapii uzależnień ze Stowarzyszenia Monar. "Dopalacze" to określenie ukute przez media. My, specjaliści terapii uzależnień, nazywamy to nowymi substancjami psychoaktywnymi, które są pochodnymi różnych grup narkotyków: stymulującym, przeciwbólowym i nasennym oraz halucynogennym. Skład substancji decyduje o tym, jakie daje ona objawy. Pod hasłem dopalacze kryje się teraz pół tablicy Mendelejewa - tłumaczy Maria Banaszak, specjalistka terapii uzależnień. Coraz więcej nastolatków potrafi sprytnie ukryć objawy, jakie pojawiają się po zażyciu dopalaczy. Jest to stosunkowo łatwe w przypadku takich sygnałów jak przekrwione oczy krwawienie z nosa. To najczęściej następuje zaraz po zażyciu dopalaczy. Objaw polegający na tym, że źrenica nie reaguje na światło utrzymuje się zazwyczaj przez kilka godzin. Dzieci często dobrze wiedzą, co zrobić, żeby przez tych kilka godzin nie mieć kontaktu z rodzicami. Trzeba uważnie obserwować zachowanie dzieci i przede wszystkim zmiany w zachowaniu. Czujność powinien wzbudzić fakt, że dzieci zaczynają inaczej ubierać się, zaniedbywać obowiązki szkolne, przestają patrzeć nam w oczy, unikać konfrontacji z nami - tłumaczy Maria Banaszak. Nastolatek po dopalaczach sprawia wrażenie zamglonego. Sprawia wrażenie jak odpłynął w innym świecie, niedostępny dla nas - dodaje psychoterapeuta doktor Sławomir Murawiec. Specjaliści przyznają, że dużym problemem dla organów ścigania, jak i zażywających dopalacze jest to, że zmieniają się ciągle składy substancji psychoaktywnych. Stad jest duży problem z delegalizacją dopalaczy, chemicy ciągle zmieniają substancje, które trafiają do obrotu. Przez to testy narkotykowe nie są w stanie wyłapać wszystkich substancji, dilerzy przechwalają się na stronach internetowych, które substancje można zażywać, bo nie da się ich odkryć i udowodnić przez test chemiczny, że ktoś jest po zażyciu takiej substancji. W laboratoriach najczęściej pobiera się krew. Z kolei w aptekach można znaleźć testy, w których pobiera się ślinę albo mocz. Najnowsze testy dają możliwość wykrycia dopalaczy nawet po od 12 do 72 godzin po ich zażyciu - mówi Maria Banaszak. Do lat 90. wśród substancji, od których najczęściej uzależniali się Polacy, były heroina, kokaina i amfetamina. Większość osób, które trafiają teraz na terapię uzależnień, brała tak zwane nowe substancje psychoaktywne, czyli to, co nazywamy dopalaczami. Te substancje są dużo bardziej niebezpieczne, neurotoksyczne. Mają silniejsze, krótsze działanie. To powoduje, że częściej niż kiedyś zdarzają się zatrucia i zaburzenia natury psychiatrycznej, coraz częściej obserwujemy psychozy i zaburzenia lękowe, czyli problemy psychiczne wynikające nie tylko z tego, że ktoś uzależnił się. Ludzie nie wiedzą, co kupują, a dilerzy nie wiedzą, czym handlują, potem służba zdrowia nie wie, czym taka osoba jest zatruta i nie ma określony procedur działania przy odtruwaniu. Dawniej wszystko było jasne: były wypracowane reakcje lekarzy i specjalistów terapii uzależnień na obecność amfetaminy czy kokainy. Teraz jest dużo bardziej niebezpiecznie - dodaje Maria Banaszak. To moj 1 post na tym forum i nie jestem pewien czy wybralem właściwy dział... Jesli nie prosze moderatora o pomoc i przeniesienie do właściwego. A wiec jak najkrócej przedstawię swoją historię, momentami szczegółowo ponieważ uważam że w życiu coś wynika z czegoś i życie to system zależnosci w którym łatwo narobić nieodwracalnych głupot uświadamiając sobie ogrom dramatu jak już pozamiatane........ a człowiek uczy się całe życie, i bardzo ważne żeby uczyć się na błędach innych.............. wtedy nie boli........ więc niech to co napiszę poniżej będzie przestrogą dla starych i mlodych, biednych i bogatych......... i was koledzy/koleżanki jako zorientowanych bardzo dobrze w temacie proszę o pomoc..... Jestem już niemłodym facetem ktory 2 lata temu zaczął mocno się staczać po równi pochyłej.... chwilami mam tak dość że marzę o tym żeby okazało się że jestem nieuleczalnie chory i przestać toczyć tą nierówną walkę na tym chorym świecie..........1 rzecz która wydaje się podstawowym błędem to fakt że od młodości piłem często piwo/dwa/3/4/5..... w wolnym czasie przy sprzyjających okolicznosciach. Dzsiaj rozumiem że nawet częste picie niegrożnego wydawaloby sie piwa, osłabia czujnosc......... a alkohol w kazdej postaci to grozny bo powszechny, ba nawet reklamowany że: "Po robocie.....cos tam sie należy". Gówno brzydko mówiąc prawda. po robocie najlepiej odpoczac w towarzystwie Tej Jednej Wyjatkowej, ew. z Nia i dziecmi. A raz na rok/miesiac czytaj...... to tak. Bo regularnie robienie czegoś niezdrowego to jak zdradzanie partnera. Kiedyś wyjdzie. Prędzej czy później. Wyjątki potwierdzają regułę...........Ja też nigdy nie podejrzewałem że przekroczę magiczną bariere uzależnienia. Byłem przekonany jak wielu z nas ze grunt to SILNA WOLA!!!!!...Czysta teoria........ Przygodę z mj zaczałem pózno, jako człowiek dojrzały 23-letni, zarabiający na siebie, majacy świetlane perspektywy na życie. Przed mj poznałem się z białą damą dzięki której mogłem jednocześnie pracować caly tydzień ponad siły a w miarę potrzeby gdy na studiach musiałem coś zaliczyć a nie miałem żywcem siły i czasu na to, wtedy dorażnie wspierałem się nią i wkuwałem cały materiał na blachę. Tak, że recytowałem całe wersy książki/skserowanych notatek. W tamtych czasach zdarzało mi się również używać jej na jakiś mocno alkoholowyvch imprezach żeby móć wyjść z twarzą na koniec imprezy :):):) wesela i temu podobne imprezki gdzie łatwo było przesadzić a wysokooktanowe trunki zawsze mocno odchorowywałem nazajutrz........Jak to u niejednego wydawało mi się że mam nad wszystkim kontrolę :-P ..... w czasach które staram sie pokrótce streścić zdarzało mi sie od czasu do czasu na jakimś pamiętnym Maydayu zarzucić pixa...(10 lat temu jak i dzsiaj uważam że bylo warto)... a od czasu do czasu w dobrym towarzystwie pozwolić sobie na kox..(tu znowu uważam, że kox jest dla snobów, nie warte tej ceny lepiej pojechać na egzotyczną wycieczkę)... Później znienacka przyszedł czas miłości......... jak teraz na to patrzę widzę wyraźnie jaka to była chora miłość i że wówczas moja wielka miłość miala poważne problemy osobowościowe zwane boderline. Bardzo częste kłótnie, rozstania, powroty - najogólniej chore jazdy.........Ja jedenak szukałem winy w sobie i idealizowałem Ja, usprawiedliwiałem Ja. Wtedy zaczołem przesadzać z mj. Zaczołem jarać na okragło co wydawało mi się wówczas doskonałym lekiem na całe zło..... z racji ciężkich przejść od 2 roku życia byłem człowiekiem bardzo nerowym, a gandzja pozwalała mi wówczas doskonale się relaksować, wydajniej myśleć i uławtwiała mi kontakty z innymi.....no a przedewszystkim znakomicie mnie uspokajała. Chora miłość w pewnym momencie zaowocowała ciążą u mojej wielkiej miłości. Co ciekawe mam pewność że wówczas tego dziecka chciałem bardzo zarówno jak i ja, jak i Ona. Obydwoje o tym nieraz, nie dwa rozmawialiśmy. Jednak jak by nie było nie była ona planowana i akurat tym razem to ja nie chciałem uważać co mam wypominane do dzsiaj że zmarnowałem Jej życie. Zamieszkaliśmy razem. Kłótnie i jazdy zaczeły sie jeszcze gorsze...... o to o tamto, o nic, bo zupa była za słona, bo koledzy, etc. standart 1 słowem................ Z perspektywy czasu widzę jaki wtedy byłem głupi, zaślepiony i lekkomyślny.... oczywiście uspokajałem się pozornie browarkami i trawką, a jak się wyprowadzała i zostawałem sam w mieszkaniu pocieszałem się w analogiczny sposób...... wtedy zaczołem zaopatrywać się w większe ilości dragów uważając ze nadal mam nad tym kontrolę...... urodziło się dziecko....... kłotnie i wyprowadzki były coraz częstsze i coraz brutalniejsze. Chcąc coś zmienić w swoim życiu postanowiłem ze receptą będzię zmiana otoczenia i postanowiłem wyjechac do UK. Akurat wchodziliśmy do uni europejskiej..... wydawało mi się że to będzie doskonała recepta na całe zło...... :):):)......... no i pojechałem. rzeczywistość okazała się na miejscu bardzo brutalna..... po 1 nie znałem języka a po drugie wyjeżdzając z polski zostawiłem dobrze płatne zajęcie które bardzo lubiłem robić ( regionalny przedstawiciel handlowy ). Na miejscu zacząłem robić fizycznie i za marne pieniadze, co mnie przybijało od rana do wieczora zamiast obiektywnie mierzyć siły na zamiary i docenić to co mam. Dodatkowo nie radziłem sobie z tęskontą za dzieckiem. Wówczas jakoś zaczołem jarać papierosy ( szczyt glupoty uwzględniając cene za paczke 5 funtów ). Piłem też coraz częściej...... a od czasu do czasu udawało mi się ogarnąć haszysz i jak tylko miałem jarałem po pracy. W pracy nigdy bo nie dawałem rady robić fizycznie będąc na bani. Rozłąka wydaje mi się że służyła Matce mojego dziecka......... zaczeły się fazy telefoniczno- smsowe ( w efekcie których do dzsiaj nienawidzę komunikacji smsowej ). Czas na emigracjii płynął mi jałowo, powoli i bezsensownie bo zamiast odkładać flotę, rozpuszczałem ją z samotności i chęci pocieszania się...... w miedzyczasie mimo wszystko chciałem do siebie ściągnąć swoją miłość z Naszym Dzieckiem co z różnych przyczyn nie doszło do skutku ( dzsiaj mając racjonalny punkt widzenia na przeszłość nie wiem czy by było to dla naszej trójki lepsze ...... czy nie. Okropne uczucie bo to jeden z checkpointów który był istotny ).... Do polski przyejdzałem 2-3x w roku bo oczywiście bardzo tęskniłem za dzieckiem.... Nauczyłem się języka, zdobyłem dobrze płatną robotę........ jednakże chore jazdy z matką mojego dziecka nie umiałem podkreślić grubą kreską i zająć sie sensowym układaniem sobie życia........Wydawało mi się że niech Ona 1 sobie kogoś znajdzie, bo wyjdzie że zrobiłem Jej dziecko i zostawiłem a To ja sie czułem porzucony...... oczywiście dobrze zarabiając i mając ku temu możliwości znowu zaczołem jarac tak jak kiedyś w polsce od świtu do zmroku... wydawało mi się że nadal mam nad wszystkim kontrolę. Jak to mówią: Nie jest łatwo lekko zyć :P:P:P mijał miesiąc za miesiącem..... niby sielanka........ z dnia na dzień w UK zaczął się kryzys....... tęskonta za dzieckiem mnie dobijała....... jednym słowem czas wracać. Będąć w UK zrobiłem sobie prawko na TIRy, nauczyłem się jeździć widlakiem - wydawało mi się że nabrałem wiatru w żagle. Powrót do polski okazał się równie brutalny jak wyjazd na emigracje........z matka mojego dziecka miałem wówczas już fatalne relacje. Za wszelka cene chciala mi robić tak żeby bolało do imentu. Jej się wogóle nie układało w życiu a odpowiedzialność zrzucała na mnie. Z pracą w polsce niby było dobrze, ale jak chodziłem na interview to mnie pytali po co wracałem albo robota była podła i za podłe pieniadze. Problem potęgował fakt że zdałem sobie sprawę z faktu że jestem uzależniony od marihuany..... na tamten czas próbowałem przestać, jednakże dużo kumpli wokół mnie jarało a ja bez jarania jestem bardzo nieszczęśliwym facetem...... więc traktowałem to jako zło konieczne i próbowałem koegzystować z swoimi problemami. Po 5 latach spędzonych w cywilizowanym kraju wogóle nie umiałem się odnaleźć w polskim wyścigu szczurów........ kasy miałem coraz mniej, dobrej roboty nie mogłem złapać, pojawiły się uciążliwe problemy ze zdrowiem w postaci REFLUXU i Zespołu jelita drażliwego.....Wyjechałem na kilka miesięcy do Hollandii, ale jak to ja zamiast cieszyć się z tego co jest to widziałem wszystko na czarno.....Nie chcieli mnie puścic na Boże Narodzenie to się zwolniłem i tyle....Wróciłem do polski, święta szybko mineły, zaczeła się proza życia....... wydawało mi się ze już gorzej być nie może.......Ech, złudzenia są okropne :P:P:P..przestałem całowicie jarać grass, fajki kontrolowałem, nigdy nie jarałem przed śniadaniem, kilka szlug dziennie........ poszedłem do terapeuty, przepisał mi CITABAX..............przestałem popijać co wieczór browarki............postanowiłem że skupiam się na pracy...... a w wolnym czasie playstaion........ [ w tym momencie z racji wstydu zaczynam zagęszczać moją przydługą historię ]..........Stało się to czego całe życie się spodziewałem, a z racji jarania na okragło i pobytu w krajch gdzie policja jest cywilizowana, przestałem brać taką ewentualność pod uwagę...... Pewnego ranka wychodząc do pracy obok mojego samochodu czekało na mnie 3 cwanych panów z aparatu represji....... przyszli znaleść u mnie 0,5kg trawy...........Dzisiaj po wszystkim nawet wiem kto ich przysłał, że kolega którego zna sie XXXlat a pije z psami to przypał, wogóle im mniej ludzi wie tym śpisz bezpieczniej.......... mieszkanie mi przeszukali cm po cm, łącznie z przeszukiwaniem kieszeni ubrań w szafie i półkach....Dziwne mi się wtedy wydawało skąd wiedżą że ostatnio byłem na krótko w Pomarańczowym królestwie dostatku i dobrobytu :):):)..... byli wręcz przekonani że znajdą to czego szukają. Znależli wagę którą przywiozłem z UK ( utwierdziło ich to w przekonaniu że jestem handlarzem narkotyków i trzeba mocniej szzukać ), 3 naboje gazowe które widziałem ostatnio przed emigracją do UK, zuepłnie nie pamiętałem że je mam, a przedewszystkim nie zdawałem sobie sprawy że to podlega karze do lat 8, 2 puste worki strunowe z resztkami mj na ściankach które zostały w kieszeniach ubrań nawet nie wiem skąd, 1 worek z 2 łodygami na widok którego nogi mi się ugieły bo został mi po wizycie w coffie shopie i żal mi było wyrzucić holenderskich gałęźi a pózniej zapomnialem o nim i został w kieszeni kutrki.....zryty łeb. Gałęźi żałować........ skurwiele szukali i nie chcieli odpuścic a ja z racji że od kilku dni zacząłem detox załamałem się jak mogłem nie zrobić porządków..... po 6h przeszukali dokładnie wszystko, następną godzinę spędzili na przeszukiwaniu samochodów służbowego i prywatnego..... nawet chcieli przeszukiwać mieszkanie moich rodziców...... ale zrobiło sie popoludnie więc jazda na komendę i pranie mózgu........ z racji że moje zeznania były krótkie, nie chciałem o niczym z nimi gadać, stawiałem się żeby nie mówili mi per Ty i nie obchodziły mnie ich propozycje, wygrzebali z jednego z worków jakiś paproch który zabarwił test na czerowno.... zważyli worek z gałęźiami ktory wg. nich wazył 0,9g....... na moje protesty że 2 gałęźie nie ważą nawet z workiem tyle, przeprawili z protokule że 0,7g i bez worka to bedzie expert ważył..... kazali podpisać protokół i na dołek.........na dołku 40h....... beret zryty dokumentnie......... po wyjściu z dołka w robocie tlumaczenie dlaczego znikłem na 2 dni........ ogólny moralniak...... i chcąć odreagować wpadłem na najgłupszy pomysł w swoim życiu. Debilizm w czystej postaci...... Postanowiłem odwiedzić sklep z dopalaczami który prowadził znajomy. Wcześniej wydawało mi się że pojawianie się w takich miejsach to przypał.......jednak po dołku stwierdziłem że skoro to legalne to wszystko gra. Spróbowałem konkreta.......... nie dowierzałem że to tak doskonale działa i niczym to nie grozi........tego samego dnia spróbowałem kokolino.......... no i zaczełó się.......... żeby nie zanudzać tych co dotarli do tego momentu napisze że w atmosferze legalności i zatracając wszelkie podejrzenia że to może być gorsze/ bardziej niebezpieczne niż wszystko co dotychczas wrzucałem następne pół roku "kolekcjonowałem" kokolino i maczanki bez żadnych przerw. W międzyczasie rzuciłem robotę i skupiłem się na "pomaganiu" właścicielowi sklepu kolekcjoneskiego przez co zapewniłem sobie nieograniczony dostęp do trucizny....... Pomoc polegała na sprzedawaniu tego gówna nocami biedakom takim jak ja którzy wpierdolili się po uszy nie zdając sobie sprawy z problemu........ wstyd pisać......... płynołem na maxa...... brak snu robił swoje...... w mojej głowie zrobiła sie maxymalna paranoja że jestem śledzony. Wszystkich zacząłem podejrzewać że są przeciwko mnie. tusk z kopaczową zamkneli sklepy...... ale ja jak rasowy cpuń zrobiłem sobie zapas trucizn i przestałem wychodzic z mieszkania...... z maxymalnej zrobiła się mega paranoja............. że jestem dzieckiem szczęscia, i kto mi zrobi krzywdę to umrze....... że z matką mojego dziecka nigdy mi się nie układało bo to nie moje dziecko......im było gorzej tym wrzucałem więcej ......TRAGEDIA. WSTYD. WSTYD MI NAWET TERAZ WIĘCEJ PISAĆ....... z powodu wstydu nie napisze w jakich okolicznosciach ale wkrótce trafiłem do psychiatryka wbrew własnej woli przywieziony przez policje. 3 pierwsze dni w pasach....... wiłem się jak traszka i bełkotałem o konću świata......... Tam spedziłem 2 miesiace......1x im spierdalając lufcikiem nocą bo mnie na spacer nie chieli puścic nawet raz........ Matka wypisała na własną odpowiedzialność a ze mną wcale nie było jeszcze dobrze.......poprostu zacząłem się lepiej kontrolować z tym co mówię...... po wyjsciu miałem nadal zapasy więc znaleźli się koledzy i nastepne 3 miesiace znowu furanie dzien w dzien...... nawet nie starałem się o robotę bo chciałem odpocząc po nieslusznym wobec mojej oceny pobycie u czubków..... kaska się zupelnie skonczyła....... poszedłem do roboty z której wkrótce potem mnie wyrzucili bo nie byłem w stanie robić łopatą po 10h........A co najgorsze matkojebca dzielnicowy ręką komendatna miejskiego skierowali mnie na badania do WOMPu celem przeprowadzenia badań co do możliwości kierowania pojazdami....... zaczeła się maxymalna deprecha....... poczucie winy........ uświadomiłem sobie wszystkie swoje błędy o których z grubsza tutaj napisałem......z duszą na ramieniu czekałem na termin badania w WOMPie....Gdy tam poszedłem pani pycholog uświadomiona przez najwspanialszego dzielnicowego zjechała mnie na maxa.......Ciezko zdobyte prawo jazdy na wszystkie kategorie poszło sie jebać.... znowu nie wychodziłem ze wstydu z mieszkania. Po kilkunastu dniach mama mnie namówiła na wizytę u psychiatry. Tam szczerze przedstawiłem problem, dostałem ZYPREX i XETANOR, które tego samego wieczoru zzarlem na raz z zamiarem odejscia do krainy wiecznych łowów czytaj. w pizdu...... Nastepne 3 dni nie można sie mnie było dobudzić........karetka nie chciała przyjechać bo ja się Mama jarneła to już było za późno na płukanie zołądka......jak wstałem to mnie masakrytycznie bolała głowa i cały drżałem......... tym razem sam poprosiłem takiego jednego co niby rodzina moja..... żeby mnie zawiózł do psychiatryka bo mogę sobie znowu coś takiego zrobić......Po czasie to ja nie wiem po co do tego więźienia bez klamek chciałem jechać.....Poprostu, chyba wszystko mnie nagle przerosło a najbardziej to jak się przypadkiem okazało z Kto jest matką mojego dziecka........... tym razem w wariatkowie bylem miesiąć....... pomimo leków które we mnie pakowali nie mogłem spać po nocach...........dopóki mi nie dali czegos mocnego na sen, nie spałęm jarac szluga za szlugiem z nerwow......Tam mnie zdiagnozowali że schizofrenia paranoidalna i już chyba leki do konća życia w moim stanie z takim stażem "ćpania" trawki i wszelkich innych trucizn........poczułem sie jak bezdomny.........po miesiacu miałem dość i wypisałem się na własne żądanie. Definitywnie postanowiłem wziaść się za siebie. Załatwiłem sobie robotę w innym mieście. Z uzywek postanowilem ze nigdy wiecej trucizn i wszelkich nielegalnych substancji, zostaje czasem piwko i papierosy ktore od czasow 1 psychiatryka do dziś dnia pale 40-50 dziennie. No i ......... zaczely sie schody. Robota byla na 3 zmiany a ja nie wydalalem w niej bedac ciagle nie wyspany. Zmeczenie nie pomagalo. Kładlem sie do łóżka i nie moglem usnąć. Wrócilem do domu jak najszybciej się dało wmawiając sobie ze pewnie wynika to ze zmiany otoczenia. Poszedlem do nastepnego psychiatry, . Tym razem dostałem FLUANXOL, PRINIDOL I TRITICO. Sumennie brałem te leki 2 miesiace. Podczas kuracji chwilami mnie tak bolała głowa że masakra jak bym uderzył nią w tafle lodu. Po skończeniu sie leków bóle glowy ustały a ja postanowiłem że dojdę do normalnośći własnymi siłami. Od tego momentu mija 6 miesiąc............... w miedzyczasie zauważyłem że od czasu nażarcia się leków nie mogę pić nawet 1 piwa bo już w trakcie czuje się po nim źle i ciężko mi skończyć po jednym. Kawa, czy wogóle kofeina tez działa inaczej......... jak przedawkuje czuje się jak na zjeżdzie. Z 2 strony jak rano nie wypije 1 słabej to jestem zamulony jak stary staw.... Zdarzyło mi się zajarać mj i też działanie nie jest takie jak kiedyś. Strasznie mnie zamula i mam mega nie do pokonania napad łaknienia. Zero jakis przyjemnych doznań.....Absolutne 0....Pozatym normalnie na trzeźwo bardzo ciężko mi się na czymś skoncentrować i nie myśleć o bzdurach. Bardzo często czuję napięcie wewnętrzne, że w efekcie nie mam ochoty z nikim gadać, bo mam wrażenie że zaraz wybuchne gniewem. Wogóle praktycznie się nie uśmiecham, nic mnie nie cieszy, nic nie jest w stanie mnie rozbawić, kabaret każ wszelki jest dla mnie mdł, dowcipy czerstwe...... Pomimo kuracji PRINIDOLEM ręce i nogi bardzo często mi silnie drżą szczególnie jak jestem zdenerwowany. Aktualnie pomny ostatnich porażek w robotach, jestem na zatrudnieniu socjalnym gdzie robię za śmieszne pieniadze - tyrająć 8h przy łopacie, ale palę szlugi kiedy potrzebuje i mam pewność że mnie nie zwolnią jak bym wolno tą łopatą nie ruszał. A najwiekszy problem mam ze snem. Bardzo ciezko mi zasnac....potrafie sie nawet bardzo zmęczony przewracać z boku na bok 3h........ albo budze sie w środku nocy i czuje mega głód a pozniej nie moge usnąć. Jak jest włączony tv albo ktoś gada czy radio gra, też nie budzę sie niewypoczęty z bólem głowy, tak jak bym spał w kucki w jadącym, hałasującym samochodzie. No i z rana palę ze 3 papierosy niemlaże pod rząd......Jak rasowy cpuń i degenerat...... Po tej okropnie wyczerpująco opisanej zawiłej historii konkluzja: Z racji że przez ostatnie 1,5 roku przytyłem 35kg, zżarłem kilkanaście rodzajów leków psychotropowych i żaden poprostu nie rozwiązywał moich mimo całkowtej abstynencji od kilku tygodnii nie widzę znaczączej poprawy w mojej psychice wobec czego chciałbym się wspomóc nie dowierzam z różnych powodów lekarzom psychiatrii na słowo (jak wspominam że mam diagnozę SP to wg. musi tak być). Mam do was zapewne pytanie: Jaki/e lek/i mogł by mi pomoć na poprawę nastroju, poczucie ciagłego zdenerwowania no i uregulować ten nieszczęsny sen??? Z góry dziękuję za wszelkie sugestie i odpowiedzi Pozdrawiam wszystkich rozważnych i uczulam na swoim przykładzie nierozważnych poszukiwaczy wrażeń przegladajac fora o RC i wszelkich tego typu zabawkach dużo czytałem o selekcji naturalnej, rozsądnym podejściu do stymulantów, odpowiedzialności czy dziecinnadzie gimnazjalnej .......... bzdury wg. mnie.............. łatwo się pogubić, łatwo zrobić sobie krzywdę, przy nawarstwieniu się problemów może się odechcieć żyć. A nie żyjemy dla siebie, idąc na łatwizne krzywdzimy tych którym na nas zależy....Jak to mówią: .........i nikomu nie wolno się z tego śmiać........Ten się smieje......... kto się....... :yay: :yay: :yay: Szymon Zieba Wśród podejrzeń o zatrucie dopalaczami na Pomorzu znalazły się sytuacje z dziećmi w wieku 13-15 lat. Skład dopalaczy na ogół znają tylko ich twórcy, a to uniemożliwia udzielenie skutecznej pomocy. Choć mogą poważnie zatruć, a nawet zabić, wciąż cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Dopalacze zbierają ponure żniwo na Pomorzu. Tylko do końca maja tego roku pomorski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny mówił aż o 80 podejrzeniach o zatrucie groźnymi psychodelikami. W ubiegłym roku takich zdarzeń było 160! Niewykluczone, że najgorsze jednak dopiero przed nami, bo tajemnicą nie jest, że środki odurzające cieszą się dużą popularnością w okresie wakacyjnym. Grozę budzi fakt, że choć najwięcej przypadków podejrzeń o zatrucie dotyczyło w ubiegłym roku osób w wieku 19-24 lata (58 incydentów), to po psychodeliki mogły sięgać już dzieci w wieku 13-15 lat (8 podejrzeń o zatrucie). Eksperci tłumaczą, że w tym wypadku mowa jest „jedynie” o podejrzeniach o zatrucie, ponieważ w szpitalach nie przeprowadza się badań identyfikujących substancję wywołującą zatrucie, a większość pacjentów nie informuje, co zażyła, wypaliła lub przyjęła w inny sposób. W efekcie z tegorocznych danych dotyczących „podejrzeń zatruć środkami zastępczymi i nieokreślonymi z nazwy substancjami psychoaktywnymi” wynika, że do końca maja w grupie wiekowej 19-24 odnotowano 25 przypadków podejrzeń (co ciekawe, tyle samo było ich wśród osób powyżej 30 roku życia), a wśród dzieci w wieku 13-15 incydentów od stycznia do końca maja było 9. Oznacza to, że już teraz jest ich więcej w tej grupie wiekowej niż w całym ubiegłym roku (wspomniane 8 przypadków) i ponad dwukrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku 2016 (wówczas do maja odnotowano 4 incydenty w tej grupie wiekowej). Specjaliści tłumaczą, że dopalacze są popularne wśród młodzieży, ponieważ... są nieprzewidywalne i budzą ciekawość. Mimo że dziś trudno znaleźć sklep „stacjonarny”, który oferowałby je otwarcie, handel dopalaczami kwitnie w sieci, a namierzyć ofertę jest banalnie łatwo. - Należy zwrócić uwagę, że na rynku stale pojawiają się nowe produkty, najczęściej o przypadkowym składzie chemicznym - mówi Anna Obuchowska, zastępczyni pomorskiego państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Ekspertka ostrzega: - Dopalacze to narkotyki o nieznanym i nieprzewidywalnym składzie, na ogół bardziej niebezpieczne niż te dotychczas poznane. A handel nimi - niestety - kwitnie... Co gorsza, wielokrotnie produkty o tej samej nazwie handlowej, o tym samym wyglądzie opakowania, gramaturze itd., zabezpieczone u tego samego sprzedawcy, różnią się zarówno składem jakościowym, jak i ilościowym. - Konsumenci nigdy nie wiedzą, co kupują, a w obrocie zdarzają się produkty zawierające w swoim składzie nawet kilka różnych substancji psychoaktywnych - mówi Anna Obuchowska. I dodaje: - Nowe substancje pojawiające się na rynku są coraz silniejsze. Producenci często „wzmacniają” skład dopalaczy poprzez dodanie do nich na przykład... drobinek szkła. Chodzi o zwiększenie wchłaniania związku i uzyskanie szybszych doznań, a co za tym idzie wzrost popytu na tego typu produkty i większe zyski dla dystrybutorów czy producentów dopalaczy. - Ze względu na złożoność składu produktów ratowanie człowieka zatrutego dopalaczami jest bardzo trudne, a w wielu przypadkach po prostu niemożliwe - mówi Anna Obuchowska. Niemożliwe jest też wyeliminowanie pomysłowości producentów środków odurzających. Dla przykładu nowy narkotyk pojawił się wiosną br. Wówczas warszawskie CBŚP zabezpieczyło kokainę, amfetaminę, heroinę i listki nowego na polskim rynku narkotyku 25C-NBOMe (podobne w działaniu do LSD). Zlikwidowano tak dwa kanały przerzutowe z Polski do Szwecji i Niemiec. Trudno się spodziewać jednak, by ten sukces zniechęcił producentów do wprowadzania na rynek kolejnych „nowości”. Tak było ze słynnym już „mocarzem”, który spowodował falę zatruć dwa lata temu. Wówczas do szpitali trafiło kilkadziesiąt osób. Ci, którzy zażyli „mocarza”, spodziewali się, że działanie specyfiku będzie podobne do tego, jak po wypaleniu marihuany. Tymczasem pod opiekę lekarzy trafiali nierzadko pobudzeni albo nawet agresywni pacjenci. Według specjalistów zażywanie dopalaczy to jak gra w ruletkę, bowiem tak naprawdę dokładny ich skład mogą znać właściwie tylko ich twórcy. Im natomiast trudniej ustalić czym zatruło się dziecko, tym trudniej mu pomóc w przypadku zagrożenia. Jest też kolejne niebezpieczeństwo - tak zwane dopalacze domowej roboty. Policja kilka dni temu zatrzymała dwóch nastolatków z Krotoszyna (woj. wielkopolskie), którzy zamówione w sieci substancje chemiczne mieszali z tytoniem, a potem sprzedawali znajomym. Dziewięć osób trafiło do szpitala.

jak zrobić dopalacze własnej roboty